Artykuł ten powstaje w związku z przemyśleniami i wnioskami, jakie dopadły mnie po przeczytaniu książki „Atomowe nawyki” Jamesa Cleara, i będzie mieszanką recenzji z artykułem o zmianie. Spoiler alert – choć mam nadzieję, że bardziej jednak zachęcę Was do przeczytania tej pozycji osobiście i do przerobienia jej na sobie, bo próba zawarcia choć rozdziału książki w jednym artykule byłaby strzałem w moje i Wasze kolano.

Jesteśmy pokoleniem, które widzi swój potencjał, ma apetyt na coś innego niż poprzednie, które sytuacja zewnętrzna odcinała od emocji, chęci doskonalenia się i poznawania. Taki cud względnego spokoju i stabilizacji. Na zachodzie mieli to wcześniej, trauma i zaległości po II wojnie światowej nie były przedłużane o lata spędzone za żelazną kurtyną z poczuciem ciągłego zagrożenia.

Wracając jednak do tematu, są kwestie, w których chcemy zmian – dotyczących naszego ciała, ducha czy psyche.

„Atomowe nawyki” to jedna z wielu dostępnych na rynku pozycji mówiących o potrzebie zmian i rozwoju człowieka, niby nic nowego, a jednak ciągle na topie.

Są tematy, które chcemy poogarniać, takie jak własne zdrowie, finanse, relacje czy niespełnione jeszcze marzenia. I co? I jeśli już trochę pogrzebaliśmy po necie czy przeczytaliśmy w książkach, to przekuwamy nasze pomysły i pragnienia na cele. Czujemy dumę. Pierwszy krok zrobiony. Teraz tylko dobry plan działania i rozwalamy system, osiągając nasze cele. Albo częściej jednak nie.

To jak ten system rozwalić, a cele osiągnąć?

James Clear, jak na Amerykanina przystało, rzuca nam przykłady, bazując na swoich superosiągnięciach (które autentycznie są ciekawe i inspirujące), ale także dokłada przykłady wzięte z życia innych, na przykład brytyjskich kolarzy, co na mnie wywarło oczekiwane wrażenie.

Ogólnym pomysłem na zmianę są mikronawyki, tak małe i nieistotne, że szacowane są na 1% czynności, które mogą przybliżyć nas do upragnionego celu. Ich magia nie polega jednak, jak ostatnio pisałam, na szansie na to, że nie będą dla nas trudne (bo to są pierdołki), ale w ich powtarzalności, która ma nas doprowadzić do upragnionego celu. I tak na przykład pisząc regularnie, doskonalimy się w tym i stajemy się pisarzami, jedząc jedno jabłko dziennie, dostarczamy sobie witamin, by być zdrowymi, a gotując, poznajemy nowe smaki i rozwijamy tę umiejętność. Autor podpowiada, by wybrać jakiś cel i zastanowić się, co nas do niego przybliża, nie jednorazowe wielkie akcje, tylko szereg drobnych działań, które pomogą nam utworzyć schemat działania. Warto być naprawdę drobiazgowym i skupiać się na tych czynnościach, od których w jednym procencie zależy nasz rezultat. Taka totalna wywrotka w porównaniu do reguły 80/20 – moim skromnym zdaniem, rzecz jasna.

Brzmi, jakby osiąganie naszych celów było katorżniczą i drobiazgową pracą, a nie biegiem w kierunku marzeń z pełnym flow.

Clear podaje jednak rewelacyjną receptę na to, jak to zrobić prawie bezboleśnie, zauważając jednocześnie, że często mimo świetnie określonych celów oraz planu działania coś nas ciągle blokuje przed ich wdrożeniem. Z bólem ogromnym, ale nie wypiszę tu tych 125 kwestii, które mogą być tego przyczyną – zostawię sobie to inny raz lub razy, a napiszę za to, cóż takiego można dowiedzieć się z „Atomowych nawyków”. Nie realizujemy pewnych celów czy też nie podejmujemy działań, by je zrealizować, bo są one niezgodne z nami, a czasami nawet nie są nasze. Jak więc je oswoić i adaptować na nasze, na mojsze, tak bardzo, że muszę i chcę je podejmować? Należy zastanowić się, kim jest człowiek, który je w swoim życiu realizuje, i zastanowić się, czy chcemy tacy właśnie być.

Należy wyjść od zmiany czy po prostu określenia swojej tożsamości, a następnie postępować tak, jak naszym zdaniem postępuje właśnie taka osoba.

I tu przykład zaczerpnięty z książki, a dla wielu bliski – odchudzanie.

Clear pisze o swojej znajomej, która znacząco schudła i utrzymała swoją nową wagę poprzez mikronawyki i kształtowanie tożsamości. Owa kobieta zmieniła swoje nawyki żywieniowe, gdy przyjęła, że jest osobą dbającą o zdrowie, i myśl ta towarzyszyła jej przy wszystkich jej wyborach – od decyzji, czy iść schodami, czy jechać windą, po zamawianie posiłku w restauracji czy robienie zakupów. Biorąc pod uwagę, że kształtujemy zdanie o sobie i przekonania na podstawie tego, co wielokrotnie robimy, mikronawyki utrzymane wystarczająco długo stają się naszą drugą naturą i kształtują nasza tożsamość. Uważam siebie za osobę dbającą o zwierzęta. Jak to się przejawia? Długimi spacerami z domowym pieszczochem? Udziałem w licytacjach na rzecz schronisk? Wegetarianizmem? Można się pobawić. Można też od końca, wziąć nasz cel – na przykład naukę języka obcego, poczuć, kim jest osoba, która właśnie się go nauczyła. Może jest systematyczna, może czyta przed snem, może ja chcę taką osobą być?

I co? To koniec, a co ze starymi nawykami? A jak…?

Nie, to nie koniec, autor rozprawia się krok po kroku z trudnościami, jakie możemy napotkać, podrzuca sposoby – zwane w książce prawami – jak sprawić, by nasze nawyki kształtowały się skutecznie i przybliżały nas do realizacji naszych pragnień. I tak Clear podaje cztery prawa zaczynające się od słów „spraw, by było to”: oczywiste, łatwe, atrakcyjne, satysfakcjonujące. Omawia je szeroko, opiera się na różnych badaniach naukowych, pozostając cały czas skupiony na ich działaniu w codzienności. Podobnie rozprawia się z e zgubieniem złych nawyków. podając konkretne pomysły i sposoby.

Dla mnie pomysł na to, by nasze postępowanie wypływało z tego, kim jesteśmy, kim chcemy się stawać, ma ogromną moc i przemawia do mnie. To jak zaczęcie działania od właściwej strony.

Kto już czytał?