Zawaliłam sprawę. Zawodową. Nie będę się chwaliła jaką, bo nie jestem na to gotowa, z czego zapewne możecie wyczytać, że tematu nie przepracowałam, a niesmak ciągle trwa. Piszę o tym, bo dotarło do mnie, że to nie jest skutek braku czasu, roztargnienia, braku organizacji czy choroby. Dotarło do mnie, że sporo moich wtop czy też wymówek produkowanych na ich okazje wynika z jednego prostego faktu.
Nie traktuję siebie poważnie.
I proszę mi tu żadnych obrazków typu „jesteś jedną z miliarda osób na świecie, w nieskończonym wszechświecie, więc nie bądź taka serious” nie wklejać.
Przeziębiłam się, bo nie wróciłam do domu po czapkę – wszyscy czekali już w aucie.
Zawaliłam kolejną dietę, bo nie kupiłam sałaty i jajek, a w lodowce czaił się boczek. I tak kilka razy z rzędu, żeby nie było.
Nie zapisałam się jeszcze na badania – to przecież tylko dwie godziny przy telefonie, by dodzwonić się do przychodni, a zapisuje się już trzeci miesiąc.
Mogę ciągnąć tę listę jeszcze długo. Chodzi o to, że gdyby dotyczyło to kogoś innego, mojego partnera czy dzieci, to pewnie cisnęłabym mocno, by te szczegóły dopiąć. Na dodatek to wszystko pryszcz, ja wiedziałam o tym, że bywam trochę dziecinna, ale zabolało mnie to dopiero wtedy, gdy dotknęło mojej sfery zawodowej.
„Dziecinna?”, zapytacie…
Gdy jesteśmy mali, mamy rodziców do ogarniania naszego życia, co czynią z rożnym skutkiem, ale skoro przetrwaliśmy, to można ocenić, że jakoś im poszło. Potem walczymy o swoją niezależność i wolność. A następnie okazuje się, że jeżeli sami o siebie dbać nie będziemy, to nikt inny tego nie zrobi, bo jesteśmy już samodzielni. A my ciągle czekamy, aż ktoś się nami zaopiekuje, pchnie we właściwym kierunku i najlepiej gdyby jeszcze obiecał, że to właśnie właściwy kierunek i wszystko dobrze się skończy.
Też tak czasem macie? Jeżeli tak, to powiem Wam: nikt nas nie uratuje.
Trzeba ruszyć głową, potem może wprawić w ruch też pozostałe części ciała i zabrać się do urządzania naszego życia. W końcu kto lepiej niż Ty sama wie, jakie ona ma być?
Zadaj sobie kilka pytań.
Czy dbasz o swoje zdrowie?
Robisz badania, zakładasz czapkę, patrzysz, co jesz i ile? Spotykasz się ze specjalistami, dbasz o swoje ciało i psychikę?
Czy masz marzenia, które chcesz zrealizować?
Czyli czy wiesz, czego chcesz od życia, i nawet jeśli się boisz, to dążysz w wymarzonym kierunku? Poczucie sensu i celu nadaje pęd naszemu życiu, uświadamia, po co jesteśmy tu i teraz.
Czy reagujesz zgodnie ze swoimi potrzebami?
Wiesz, kiedy potrzebujesz odpoczynku, jakie następstwa mają Twoje działania. Potrafisz zatrzymać się i zastanowić nad skutkami swojego postępowania, odczytać emocje i zaopiekować sobą?
Czy poświęcasz czas na rzeczy istotne dla Ciebie?
Tutaj wrzucić możemy wiele – od pracy, która może być dla Ciebie bardzo ważna, przez hobby, Twoich bliskich, zainteresowania, aż po dbanie o terminowość, proaktywność…
Czy wyrażasz siebie w mowie, myśli oraz działaniach? 🙂
Warto być sobie wierną, bo wtedy to, co robisz, ma sens i znaczenie: dla Ciebie, dla świata. Mów, pisz, wyrażaj swoje poglądy – świat będzie dzięki Tobie bogatszy i barwniejszy. Bądź z tymi, którzy szanują ciebie, nie trać sił na walkę z wiatrakami.
Czy nieustannie „robisz coś dla dobra innych” (ble), a siebie i swoje ważne relacje odsuwasz na bok?
Mówi się, że rośnie nam pokolenie płatków śniegu, indywidualistów, niechętnych do budowania wspólnego dobra – oczywista skrajność. Drugą skrajnością jest zapominanie o sobie, znikanie i rozpuszczanie dla tak zwanego dobra innych. Na moim nadgarstku mam wytatuowane słowo „courage”, to moja osobista zachęta, by nie bać się robić czegoś dla siebie. Robię, a świat, mój i moich najbliższych, nie staje się gorszy, nie krzywdzę nikogo, co więcej, może trochę pokazuję, jak być autentyczną w swoim życiu.
Czy znasz swoje osiągnięcia?
Dzisiaj usłyszałam, że syndromu oszusta nie da się „wyleczyć”. Można jednak nauczyć się go akceptować i działać mimo niego. Przyjąć do wiadomości i obserwować z zainteresowaniem, kiedy nam się odpala, i skutecznie niwelować jego działanie, akceptując swoją sprawczość, bo tak naprawdę niewiele rzeczy w życiu nam się udaje. Zobacz więc, ile już osiągnęłaś, jakie działania podjęłaś.
A czym dla Ciebie jest traktowanie siebie poważnie?
PS: Z tym, że nikt nas nie uratuje, w pełni się zgadzam. Pamiętaj jednak, że wiele może pomóc. Czasem przeczytana książka, obejrzany wywiad, kurs ułatwiający poruszanie się w pracy czy we własnym życiu jest naszym przewodnikiem i wsparciem, czasem to przyjaciele – ci obecni i przyszli, pamiętaj tylko, że to Ty masz siłę i moc, by do nich sięgać.
Karolina Krawczyk
Coaching rodzicielski i kobiecy
Pomogę Ci odnaleźć się w Twoich życiowych rolach i czerpać z nich zasłużoną satysfakcję. Na Twoich warunkach.