Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się…śpiewała niegdyś Kasia Nosowska. A teraz ten fragment często dźwięczy mi w głowie w trakcie różnych spotkań, tudzież gdy raz na tydzień wychylę głowę i sprawdzę, co podają serwisy informacyjne. Ostatnio ciekawy medialnie temat to powrót do szkół i kolejne newsy o ocenianiu, nieocenianiu, kartkówkach, testach bądź ich braku. O nauczycielach i ministrze i związkach i pensum i rodzicach i…
O jak mnie wkurza to pseudo wojenka między rodzicami a nauczycielami, między nauczycielami a resztą świata niemającą wolnych wakacji, między uczącymi się a uczonymi… Wojenka tworzona przez rządy, podsycana przez media, ciągnąca się stanowczo za długo, podsycana przez osoby niechętne do mówienia „to zależy” oraz „przyjrzyjmy się i porozmawiajmy o konkretach na podstawie faktów”. O tym, jak bardzo wkur.., przepraszam, mierzi mnie podejście każdych kolejnych władz do edukacji w Polsce tu nie wspomnę, bo nie o tym ma być. Ma być o ocenach i ocenianiu.

Ocena na wstępie do życia

Od początku życia jesteśmy oceniani i o ile te pierwsze oceny w skali Apgar mają nam służyć -mają pomóc w określeniu ewentualnej potrzeby pomocy, to sens pozostałych bywa już mocno wątpliwy.
Dzieci słyszą chwalące ich zdania, jak pięknie namalowałaś, ależ ślicznie skaczesz, tudzież jesteś najlepsza. Mówimy to, chcąc je zmobilizować i motywować do dalszych prób usamodzielniania się, rozwoju i są to szczytne intencje, tylko czy patrzymy na efekt tych pochwał? Nie jest on dokładnie taki, jakbyśmy się spodziewali, zapewniam.

Kolejnym etapem jest szkoła

Tu oceny są po prostu wpisane w system. W klasach jeden trzy jest to ocena opisowa, a w kolejnych etapach cyfry dają informację, co uczeń potrafi, a czego nie. I gdyby na tym się skupić to byłoby jeszcze pół biedy. Co roku, na początku czerwca w szkole pojawia się ten sam schemat, fala chętnych do poprawiania ocen, często najlepiej z trójki na piątkę:)
W 20 procentach rozumiem tę chęć, tudzież ogromną potrzebę, ten niewielki procent to spragnieni poprawy ocen ósmoklasiści, dla których oceny są przepustką do wymarzonych szkół średnich, a tam konkurencja bywa spora. Bywa, bo jednak niż demograficzny robi swoje;)
A pozostali? Pozostali walczą o pasek na świadectwie, po to by mogli usłyszeć, że ich rodzice są z nich dumni, aby dziadkowie sypnęli kasą, część walczy, by poprawić jedynki i dwójki, żeby w domu uniknąć kary i wstydu przed rodziną. Zaczynają się kolejki do poprawiania, pytania z serii: co mogę zrobić, żeby dostać piątkę, może projekt wystarczy? To było moje ulubione. Wpadają zatroskani rodzice, chcący pomoc dzieciom osiągnąć sukces, czyli lepszą ocenę…
I teraz moje pierwsze pytanie

Kto pamięta wszystkie swoje oceny ze świadectw i u kogo wpłynęły one znacząco na jego życie?

Komu trójka z techniki czy angielskiego odmieniła życie? Czy też szóstka z języka polskiego sprawiła, że jego życie jest teraz pasmem sukcesów i szczęścia?
Mam wrażenie, że często zapominamy co za tymi ocenami powinno stać, a powinna stać praca własna, wsparcie od najbliższych, o ile trzeba, wiedza, umiejętności i to wszystko oprawione w poczucie sprawczości oraz sensu. Powinien za tym stać czas i duma z tego osiągnięcia, bo nauka w szkole — nie ukrywajmy — jest wysiłkiem, zainwestowaniem swoich chęci i czasu, umiejętnością poszukiwania, dyskusji, zetknięciem się z życiem i jego trudnościami, w bezpiecznych i kontrolowanych jeszcze warunkach.
Jako rodzice często przeceniamy wagę otrzymanych ocen przez nasze pociechy, bez refleksji nad tym, co ta ocena naprawdę oznacza, czy nasze projekty, nasze niespełnione potrzeby? Czy też to, co ta ocena oznacza dla naszego dziecka, to że zauważymy je na chwilę, że dostaną od nas głaski, których czasem brak na co dzień, a może faktycznie odzwierciedla jego pracę, zmagania i umiejętności i wtedy zapytajmy o co tak w tym czerwcu walczymy?

Nie tylko w szkole

Oceniamy się na ulicy, na forach, na imieninach u cioci, szybko, po łebkach według naszych przekonań i uprzedzeń, nie dając szans drugiej stronie. Pisałam już o tym w artykule Po co rozmawiasz? zapraszam do przeczytania tego mega krótkiego artykułu.

Poprawiamy sobie humor mówiąc, że z nami nie jest tak źle, jak z innymi, odwracamy serce od siebie i swoich emocji by przerzucić ten niemiły ciężar na resztę świata. Oceniamy każdy: naród, zawód, pokolenie. Oceniamy wygląd zewnętrzny, pomysł na życie czyli dzieci lub ich brak, sposób spędzania wakacji ,oszczędzanie w skarpetę, inwestowanie, a może brak oszczędzania, kolor czyichś majtek pod jasne spodnie. Co to jest? Czemu nie możemy przestać? Dlaczego jest to takie ważne dla nas?

Mogłabym tu pooceniać nas wszystkich, jeszcze dłużej i przyszłoby mi to z dużą łatwością oraz dałoby poczucie niemałej satysfakcji (jaka to ja oświecona jestem:), spróbuję się jednak zatrzymać.

Dlaczego tak łatwo i czasem bezmyślnie walczymy o ocenę innych lub sami oceniamy?

Oceniamy innych, bo tak jesteśmy nauczeni od małego, bo tak odróżniamy swoich od nieswoich, określamy swój świat, tak tłumaczymy sobie rzeczy, wobec których sami nie chcemy stanąć w prawdzie, dlatego, że cały czas oceniamy samych siebie, bo jest to łatwe.
Bycie ocenianym stresuje, bycie ocenianym często budzi poczucie krzywdy, bycie ocenianym sprawia, że ciągle czujemy się kontrolowani i obserwowani, ocenianie utrudnia spotkanie z drugą osobą, ułatwia podkopywanie relacji, zaostrzanie konfliktów.

Od czego więc warto zacząć zmianę?

Od zmiany języka, już wobec dzieci i oczywiście wobec dorosłych też. Na początek warto zacząć od oceny zachowania, a nie osoby, od oceny sytuacji, a nie człowieka. To niby niewielka różnica między: jesteś spóźnialski, a spóźniłeś się po raz trzeci w tym tygodniu, ale zwraca uwagę na to, że problemem jest określone zachowanie, a nie człowiek jako taki.
To zapewne wymagało wiele cierpliwości od Ciebie, zamiast jaki z Ciebie cierpliwy chłopczyk, sprawia, że dziecko słyszy pochwałę zachowania, a nie czuje brzemienia bycia zawsze grzecznym, bo tak go ometkowano.

W stosunku do dorosłych fajnie byłoby, choć na początek: wstrzymać się od hejtu, od zawsze, od nigdy, od ogólnych sformułowań, lub z zaznaczeniem, że takich używamy do ogólnych celów zostawić komuś drogę do godnej odpowiedzi. Odczepić się od sloganów, użyć mózgu zamiast emocji, porozmawiać, z których ludźmi chcemy koniecznie ocenić, poznać ich motywy, dopuścić do siebie fakt, że nie wiemy i nie mamy zdania. Bo co nas obchodzą czyjeś tatuaże, kolczyki, krzyżyk na łańcuszku czy inne zewnętrzne atrybuty o ile nie nawołują do nienawiści, czy krzywdzenia innych?
A poza tym? Poza tym to powinniśmy jednak zakreślić pole naszego wpływu i tam działać, zamiast częstować jadem bezsilności tematy, które są dla nas nieosiągalne i przez to frustrujące. Odczepić się od siebie i od innych, dać założyć każdemu co chce, dbając by nasze granice nie były przekraczane. Zastanowić się, po co coś mówimy, jaki efekt tego będzie i czy tego właśnie chcemy???

Cudnie byłoby zmienić system edukacji, ale nie na bezstresowy – nie, nie, nie, ale uczący podstaw komunikacji, empatii i innych cennych umiejętności. Udało się z ekologią i segregacja śmieci, udałoby się i z tymi zmianami, bo skala katastrofy emocjonalnej, naszego osamotnienia, depresji jest, moim zdaniem, porównywalna do tej ekologicznej w naszym świecie.
Jest takie cudne zdanie, niestety nie moje, ale puszczam w świat:

„Każdy ma prawo do własnego zdania i ma prawo to zdanie zachować dla siebie” o. Adam Szustaka OP 🙂

Warto tez zaznaczać własne zdanie to nie fakt, a rozmawiać o rzeczach warto na podstawie faktów i konkretnych argumentów. I w końcu się zabieram za NVC czy Porozumienie bez Przemocy i będę chciała Wam je przybliżyć w kolejnych tygodniach, może skorzystacie i poślecie dalej w świat. Pozdrawiam
Karolina

Karolina Krawczyk

Karolina Krawczyk

Coaching rodzicielski i kobiecy

Pomogę Ci odnaleźć się w Twoich życiowych rolach i czerpać z nich zasłużoną satysfakcję. Na Twoich warunkach.