Rok szkolny za pasem. Jeżeli już odpuściliśmy sobie dywagacje na temat tego, czy będzie to rok nauki stacjonarnej czy zdalnej, czy też od kiedy i do kiedy któraś z tych opcji będzie trwać, można zabrać się za przemyślenia dotyczące tego, co najważniejsze. A sumie to tych, którzy są najważniejsi w tym całym procesie. I zaczynamy.
Aaa, nie napisałam kogo? Dzieci, oczywiście.
Przed nami ostatnie dni wakacji i niezależnie od tego, jak będziemy je wydłużać, rok szkolny nadejdzie. A wraz z nim nadejdzie odrabianie lekcji, nauka, walka o wcześniejsze kładzenie się do łóżka, szykowanie śniadaniówek, cudne pobudki o poranku i wiele innych dobroci. Jak to przeżyć? Jak zorganizować, coby szlag jasny nie trafił nas już podczas drugiego tygodnia (na pierwszy promieniuje jeszcze energia z wakacji), a spokój i relacje dziecko-rodzic-szkoła przetrwały do Bożego Narodzenia na poziomie choćby wzajemnej sympatii i tolerancji? No to też właśnie – trzeba to zorganizować.
Na początek moje ulubione pytanie: po co? Po co organizować?
Choćby po to, by nie powtarzać jak zdarta płyta, czego oczekujemy, jak to powinno (naszym zdaniem) wyglądać, i nie dziwić się, że ktoś się nie domyślił. Nie ukrywam, że szkołę potraktuję tu trochę przedmiotowo, a skupię się głównie na rodzicach i dzieciach. Każde z nas ma swój własny pomysł na życie, ciężko tu dyskutować, czyj lepszy – sów czy skowronków, zadaniowców czy marzycieli, zagorzałych przyjaciół szkoły czy też zatwardziałych antysytemowców, widzących w niej całe zło świata, niemniej prawa biologiczne odnoszą się do nas wszystkich.
Oto kilka faktów i sposobów ułatwiających wszystkim życie.
Sen. Człowiek niewyspany (w tym dzieć, rzecz jasna) źle funkcjonuje, nie przyswaja wiedzy, nie bierze udziału w kontaktach rówieśniczych, bywa rozdrażniony – najzwyczajniej w świecie jest zmęczony. Osoby przewlekle pozbawione właściwej ilości snu mają zaburzenia uwagi, koncentracji, chwiejność nastrojów. Nie jest to nic, czego byśmy sobie, a tym bardziej naszym pociechom, życzyli. Powrót do szkoły u większości dzieci wymusza poranne wstawanie, pilnujmy więc, by dziecko spało odpowiednią liczbę godzin. Mówiąc wprost – wcześniej powinny pójść spać, choć nie tak łatwo jest to zrealizować, gdy słyszymy: „ale mnie się nie chce spać”, „jest za wcześnie na sen, jeszcze chcę pograć…”. Przebiegle możemy zmęczyć dziecko fizycznie, zabierając je na długą wycieczkę rowerowa, grając w nogę czy grabiąc liście u siebie, u sąsiadów lub idąc na basen. Możemy też wziąć tego młodego człowieka i wytłumaczyć mu, dlaczego tak, a nie inaczej się dzieje, skąd pomysł na wcześniejszą porę zasypiania, podpowiedzieć kilka sposobów ułatwiających zaśnięcie i zapewnić, że po tygodniu takiej rutyny są spore szanse na spokojne pobudki i dobry humor od rana. Metody te można łączyć, moim skromnym zdaniem nawet należy.
Dobrze jest ustalić, kiedy jest pora na odrabianie lekcji (o ile są u Was zadawane), większość moich uczniów melduje, że lekcje odrabiają zaraz po obiedzie lub po powrocie ze szkoły, a potem mają wolne. Chwała im, piszę szczerze, bo bardzo mocno do mnie ten czas wolny przemawia. Jeżeli jednak wybieracie inną porę i się jej trzymacie (pamiętając, że w nocy to jednak śpimy, a nie piszemy wypracowania), to też super. I tu także, zanim wejdzie nam to w krew, warto przypominać sobie i dziecku, że jest to czas zarezerwowany na jego naukę i rozwój. Nie ciągnijmy go wtedy na zakupy ani czy nie zapraszajmy gości, nawet w ramach wyjątku, dopóki odrabianie lekcji o stałej porze nie stanie się nawykiem. To tak z autopsji 🙂
Podstawowym i niezbędnym elementem jest ustalenie, kiedy jest czas wolny i święty. Taki, w którym dziecko nie ma żadnych obowiązków. Może wtedy spędzać czas ze znajomymi, z ukochanym telefonem czy swoim hobby. Może to będzie wspólny czas dla Was, zakładając, że dziecko o to poprosi. Niech poczuje się jak u siebie w domu, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Szkoła to stresujące miejsce, wymagające kontaktu z innymi i skupienia, miejsce, gdzie dzieci oceniają i są oceniane, zatem odpoczynek w domu jest nieodzowny.
A teraz jedzenie!!! Nie mam pojęcia, czemu dopiero w tym miejscu mnie natchnęło, i chwilowo wolę nie wiedzieć 🙂 Jedzenie, podobnie jak sen, ma ogromny wpływ na jakość naszego życia, samopoczucie, zdolność przyswajania wiedzy. To co pozytywnego? Przede wszystkim śniadania, pożywne, smaczne i kolorowe, jeżeli dziecko nie ma na nie ochoty zaraz po przebudzeniu, to można je spakować do śniadaniówki. Coś do przekąszenia w szkole mieć trzeba, jeżeli dzieci lubią słodycze, a nie tolerują niczego innego, niech będą to orzechy w miodzie, rodzynki czy domowe ciasto, ma to być jednak pożywne i zdrowe jedzenie. Zdrowych opcji przekąsek jest pełno w marketach (sporo znajomych kupuje je też w internetach), duży wybór owoców znajdziesz na targu, przygotowanie ich nie powinno być mocno obciążające (o ile kupisz je wcześniej i w dużych ilościach :)). Co dalej? Obiady w szkole mogą odciążyć Was od przygotowywania posiłku w domu, jest to jakaś opcja, a jeżeli nie, to ciepły posiłek po szkole pozwala na regenerację i nabranie sił, warto więc gotować więcej i mrozić, co się da 🙂
Nadmiar cukru pobudza i dekoncentruje, a ostatnia plaga w szkołach – energetyki – to samo zło, można zobaczyć na ten temat więcej tutaj:
Fast foody, tak kochane przez dzieci, nie są też dla nich najlepsze. Warto poczytać i sprawdzić dietę naszych dzieci.
Zajęcia dodatkowe i ruch, czyli samo dobro. Nie wiem jak Wy, ale ja podeszłam do tego tematu dość egoistycznie. Uważam, że dziecko powinno mieć możliwość rozwijania swoich pasji, korzystania z pomocy w postaci korepetycji i uczęszczania na zajęcia sportowe. Uważam też, że ja – jako osoba mająca dużą ilość obowiązków, ogarniająca pracę zawodową, dbająca o dom, mająca swoje dodatkowe zajęcia, będąca mamą, córką, przyjaciółką itd. – nie jestem od tego, by robić za szofera pięć razy w tygodniu. Nie dałabym rady, a nawet jeśli bym dała, to kosztem wielu innych rzeczy. A nie chcę. I tak zajęcia sportowe – wybrałam razem z synem te, które mają dobrą opinię, ale są też jak najbliżej domu, z założeniem, że w tym roku moje dziecko dojeżdżać będzie na nie rowerem, a w zeszłym roku ja nie traciłam za dużo czasu na dowożenie go na miejsce. Na dodatkowe zajęcia warto dowozić dzieci na zmianę, tzn. poznać rodziców innych dzieci tam uczęszczających i dać szansę, żeby co tydzień ktoś inny miał przyjemność zwiezienia całej gromadki na zajęcia i odebrania jej z nich. Ogólnie rzecz biorąc – należy upraszczać, co się da.
I to tyle na początek.
To moje subiektywne rady, poparte jednak badaniami oraz doświadczeniem wielu mam. Chciałabym tylko podpowiedzieć dwie rzeczy.
Po pierwsze: ustalając zasady, według których chcecie, by Wasz dom funkcjonował w roku szkolnym, ze szczególnym naciskiem na dobro dziecka, weźcie pod uwagę, że możecie spotkać opór przy ich wprowadzaniu czy egzekwowaniu – to normalne i naturalne, nie należy się zniechęcać, można przyjrzeć się na spokojnie, co działa, a co trzeba zmodyfikować.
Po drugie i chyba ważniejsze, zasady te dotyczą i Was, i Waszego dziecka, wysłuchajcie jego zdania, uszanujcie je, razem z dzieckiem stwórzcie plan, w końcu tu o jego dobro chodzi.
Na moje pytanie: po co organizować rok szkolny sobie i dzieciom? – odpowiem teraz tak ciut poważniej: po to, by nasi najbliżsi czuli się zaopiekowani, by dbając o nich, pokazywać im naszą miłość, wprowadzać zdrowe dla nich nawyki i pozwolić im w pełni cieszyć się swoimi umiejętnościami, potencjałem. Po to, by samemu czuć się dobrze. To do zobaczenia w szkole.
Karolina Krawczyk
Coaching rodzicielski i kobiecy
Pomogę Ci odnaleźć się w Twoich życiowych rolach i czerpać z nich zasłużoną satysfakcję. Na Twoich warunkach.